RELACJA ZAKOŃCZONA

Negocjacje z Rosją? Kreml reaguje na słowa z Kijowa [RELACJA NA ŻYWO]

Władimir Putin
Władimir Putin
Źródło zdjęć: © East News | MAXIM SHEMETOV
Mateusz CzmielSara Bounaoui

19.05.2024 21:37, aktual.: 20.05.2024 21:40

Wojna w Ukrainie trwa. Poniedziałek to 817. dzień rosyjskiej inwazji. - Ukraina doskonale zdaje sobie sprawę, że wojna zakończy się negocjacjami. Dlatego jest przygotowywana i propagowana formuła pokojowa prezydenta Zełenskiego. Nasze stanowisko jest bardzo proste i jestem przekonany, że uzyska ono poparcie uczestników szczyt pokojowy w Szwajcarii w czerwcu 2024 r - powiedział sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO) Ołeksandr Łytwynenko. Dodał także, że Ukrainie potrzebny jest rozejm "nie na 2 lata", ale stabilny pokój na dekadę, który umożliwiłby rozwój Ukrainy". Na te słowa zareagowała Moskwa. "Żadna 'formuła Zełenskiego' i oparte na niej zgromadzenia międzynarodowe nie będą dla reżimu w Kijowie sposobem na wyjście z impasu, a jedynie go zaostrzą" - napisała na Telegramie Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ. Dodała, że negocjacje "nie są skazane na porażkę", ale muszą się wiązać ze "żmudną pracą opartą na odpowiedzialności, świadomości realiów i poszanowania prawa międzynarodowego". "To determinacja i swoboda działania w imieniu własnego kraju, a nie własnego portfela czy interesów innych" - stwierdziła Zacharowa. Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.

Najważniejsze informacje
  • Zdjęcia satelitarne wskazują, że Rosja przerzuciła jedną trzecią swoich bombowców strategicznych, w tym 12 Tu-95MS i 13 Tu-22M3, na lotnisko "Olenya" w obwodzie murmańskim - pisze "Defense Express". Redakcja zaznacza, że ta baza jest jedną z głównych Sił Powietrznych Rosji podczas masowych ataków rakietowych na Ukrainę.
Relacja zakończona

Zachodnia pomoc napływa na Ukrainę zbyt powoli, sojusznicy mogą nam pomóc bardziej bezpośrednio, np. sami strącając rosyjskie rakiety nad ukraińską przestrzenią powietrzną - powiedział prezydent Wołodymyr Zełenski w poniedziałek w wywiadzie dla agencji Reutera.

Każda podejmowana w sprawie pomocy decyzja jest spóźniona o ok. rok; to jeden krok naprzód i dwa kroki w tył - ocenił Zełenski. Jak zaznacza Reuters, frustrację ukraińskiego przywódcy budzą szczególnie trudności z dostawami obrony przeciwlotniczej.

Prezydent zasugerował jednak rozwiązania, które umożliwiłyby sojusznikom Kijowa większą pomoc w obronie ukraińskiego nieba - zauważa agencja.

"Rosjanie używają nad Ukrainą 300 samolotów. My do obrony naszego nieba potrzebujemy co najmniej 120-130. Nie możecie nam tego teraz dostarczyć, tak? Ok. (...) Odnosząc się do samolotów, które macie na terytoriach sąsiednich państw NATO: podnieście je, (...) niech zestrzeliwują cele i chronią cywilów" - oświadczył Zełenski.

Jestem przekonany, że te państwa mogłyby to zrobić - podkreślił prezydent. "Czy to byłby atak dokonany przez państwa NATO, zaangażowanie? Nie" - zapewnił.

Zełenski powiedział również Reutersowi, że Kijów negocjuje ze swoimi partnerami możliwość użycia przekazanej przez nich broni do ataków na rosyjskie uzbrojenie w obszarze przygranicznym i dalej, na terytorium Rosji. Na razie te rozmowy nie skończyły się sukcesem - dodał.

USA nadal opierają się prośbom Ukrainy i nie pozwalają na używanie amerykańskiego uzbrojenia do ataków na terytorium Rosji, co wyraża ogólniejsze obawy Zachodu o ryzyko eskalacji - przypomina agencja.

Ostre uwagi Zełenskiego pojawiają się w momencie, gdy wojska rosyjskie - mające przewagę w liczbie żołnierzy i sprzęcie - zdobywają kolejne tereny na północnym wschodzie i wschodzie Ukrainy - komentuje Reuters.

Alarmy w Ukrainie odwołane.

Z ostatniej chwili

Tusk: Dziewięć osób, które zaangażowały się bezpośrednio na zlecenie rosyjskich służb w akty sabotażu w Polsce, zostało aresztowanych i ma postawione zarzuty.

Pożar w okupowanym przez Rosjan Dowżansku w obwodzie ługańskim. Ukraińcy donoszą, że był to atak z ich strony.

Rosyjskie MiGi-31 znowu w powietrzu. Alarm w całej Ukrainie.

Aktualna mapa alarmów:

TG
TG© TG

Ponad 10 tys. osób zostało zmuszonych do ewakuacji ze strefy działań wojennych na północy obwodu charkowskiego.

Państwa NATO nie powinny się obawiać, że wysłanie wojsk na Ukrainę w celu szkolenia ukraińskich żołnierzy może wciągnąć sojusz w wojnę z Rosją - przekonuje w poniedziałek w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" premierka Estonii Kaja Kallas.

Kallas zwróciła uwagę, że "są kraje, które już szkolą żołnierzy w terenie" i robią to na własne ryzyko. Wyjaśniła, że gdyby personel szkoleniowy został zaatakowany przez siły rosyjskie, nie uruchomiłoby to automatycznie art. 5 traktatu waszyngtońskiego, który mówi o wzajemnej obronie członków NATO.

"Nie mogę sobie wyobrazić, że jeśli ktoś zostanie tam ranny, to ci, którzy wysłali swoich ludzi, powiedzą +to artykuł 5. Zbombardujmy Rosję+. To nie tak działa. To nie działa automatycznie. Więc te obawy nie są uzasadnione. Jeśli wysyłasz swoich ludzi, by pomagali Ukraińcom, wiesz, że kraj jest w stanie wojny i udajesz się do strefy ryzyka. Więc podejmujesz ryzyko" - powiedziała.

Ukraińscy i zachodni urzędnicy mówią, że w sytuacji, gdy Ukraina musi rekrutować i szkolić setki tysięcy żołnierzy w nadchodzących miesiącach, bardziej efektywne byłoby robienie tego na Ukrainie niż transportowanie żołnierzy i broni do Polski lub Niemiec i z powrotem.

Jak zauważa "FT", zachodni przywódcy zaczęli zmieniać stanowisko w sprawie tego, jak najlepiej pomóc Kijowowi. W czwartek gen. Charles Q. Brown, szef połączonych sztabów USA, zasugerował, że Europejczycy "w końcu, z czasem dojdą do tego", żeby wysłać większą liczbę żołnierzy na Ukrainę. Gazeta przypomina, że o możliwości wysłania wojsk wspomniał na początku roku prezydent Francji Emmanuel Macron.

Kallas powiedziała, że w Estonii kwestia wysłania wojsk jest przedmiotem otwartej publicznej debaty, i zastrzegła, że niczego nie należy wykluczać. "FT" przypomina, że Estonia, wraz z pozostałymi dwoma krajami bałtyckimi, jest wskazywana jako potencjalny cel Rosji, gdyby w przypadku zwycięstwa na Ukrainie Władimir Putin zdecydował się przetestować jedność NATO.

Estońska premierka podkreśliła, że pomoc w szkoleniu sił Ukrainy na jej własnym terytorium nie byłaby eskalacją. "Rosyjska propaganda mówi o wojnie z NATO, więc nie potrzebuje wymówki. Cokolwiek zrobimy po naszej stronie... jeśli będą chcieli zaatakować, to zaatakują" - zauważyła.

Przyznała, że sojusznicy Ukrainy nie mają wspólnego celu w wojnie, bo niektórzy, jak Estonia, są zaangażowani w zwycięstwo Ukrainy, a inni chcą tylko, aby nie przegrała.

"A jeśli nie masz celu, nie masz strategii. Nie masz taktyki, jak osiągnąć ten cel. I o to się martwię. Niektórzy mówią: +Ukraińcy nie powinni przegrać+. Inni mówią: +Musimy pracować dla Ukrainy i zwycięstwa+. A to nie jest to samo. Naszym celem może być tylko zwycięstwo, ale to Ukraina zdefiniuje, czym jest to zwycięstwo" - powiedziała Kallas, dodając, że definicją zwycięstwa Ukrainy jest pełne wyzwolenie jej terytorium.

Sześć ukraińskich dronów zostało zniszczonych przez siły obrony powietrznej nad obwodem biełgorodzkim - twierdzi Ministerstwo Obrony Rosji.

Putin zwolnił swoją doradczynię Aleksandrę Lewicką.

Aleksandra Lewicka
Aleksandra Lewicka© TG

Funkcję tę pełniła od 2013 roku.

Alarmy są odwoływane. Siły Powietrzne Ukrainy informują, że zagrożenie minęło. Jednocześnie syreny uruchomiły się w obwodzie biełgorodzkim w Rosji.

Pilne

Rosyjskie MiGi-31 wystrzeliły pociski - alarmują Siły Powietrzne Ukrainy.

Maszyny wystartowały z bazy wojskowej Sawaslejka w obwodzie niżnonowogrodzkim w Rosji.

Pilne

Rosjanie poderwali kolejne maszyny MiG-31. W powietrzu jest ich już 6.

Alarm powietrzny w całej Ukrainie. Rosjanie poderwali MiG-31, które są uzbrojone w hipersoniczne pociski.

TG
TG© TG
Z ostatniej chwili

Rosyjski dyktator Władimir Putin zwolnił Jurija Sadowenkę ze stanowiska wiceministra obrony Federacji Rosyjskiej. Jego miejsce zajął audytor Izby Obrachunkowej Oleg Saweljew.

Głównym wyzwaniem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego jest utrzymanie Ukrainy na mapie świata - powiedział w poniedziałek PAP ukraiński publicysta Witalij Portnikow.

"Fakt, że teraz zaczynają próbować podsumować wyniki kadencji Wołodymyra Zełenskiego, wydaje mi się zupełnie niepotrzebnym punktem odniesienia związanym z symboliczną datą 20 maja, którą wybraliśmy po prostu dlatego, że gdyby nie było wojny, konstytucyjne uprawnienia prezydenta Ukrainy wygasłyby tego dnia" - uważa publicysta.

"Polityków ocenia się nie po ich mocnych i słabych stronach, ale po ich wynikach. A wyniki pracy Wołodymyra Zełenskiego będą jasne dopiero po zakończeniu wojny. Jeśli Ukraina pozostanie na politycznej mapie świata lub nie, jeśli będzie w tych samych granicach lub w innych, jeśli na Ukrainie będzie mieszkać 30 milionów ludzi lub 10 milionów - będzie to okazja do oceny jego władzy" - zaznacza Portnikow.

20 maja 2019 roku Wołodymyr Zełenski złożył przysięgę prezydencką w parlamencie Ukrainy. "Każdy z nas jest prezydentem. Nie 73 procent, którzy za mnie głosowali, lecz całe 100 procent Ukraińców. To nie jest tylko moje zwycięstwo, jest to zwycięstwo nas wszystkich. I jest to nasza wspólna szansa. Nie tylko ja złożyłem dziś przysięgę, złożył ją każdy z nas. Od dziś każdy z nas ponosi odpowiedzialność za państwo" – powiedział w swojej mowie inauguracyjnej.

Według Portnikowa prezydenturę Zełenskiego można podzielić na dwa okresy. "Jest to okres przed inwazją na pełną skalę i okres wojny. Oczywiście jest to zupełnie inny poziom wyzwań. Ocena tych dwóch okresów jest dość trudna. Wydaje mi się, że w 2019 r. zarówno sam prezydent, jak i większość społeczeństwa nie zdawali sobie sprawy z pełnej skali wyzwań" - zauważa.

"Prezydent, jak wiadomo, został wybrany pod hasłem, że wojna, konflikt, który miał miejsce w latach 2014-2019, który był w zasadzie zamrożonym konfliktem, powinien zostać zakończony, ponieważ jesteśmy zmęczeni wojną. Zakończyliśmy ją w naszych głowach. Mówił to nie tylko prezydent, mówili to zwykli ludzie na ulicach. A prezydent był w rzeczywistości odzwierciedleniem tego społecznego zapotrzebowania" - podkreśla Portnikow.

Według niego "większość ludzi wierzy, że wojna zakończy się przywróceniem integralności terytorialnej Ukrainy i klęską Rosji. Jednak społeczeństwo tak naprawdę nie rozumie, jakich narzędzi należy użyć, aby to osiągnąć. A co najważniejsze, nie chce być w to bezpośrednio zaangażowane. To jest sytuacja, w której się znajdujemy" - mówi Portnikow.

"Doskonale rozumiemy cele tej wojny, cele Władimira Putina i większości Rosjan. Usunięcie Ukrainy z politycznej mapy świata, wypędzenie większości ludzi, którzy uważają się za Ukraińców z powodu swojej tożsamości. Zajęcie tego, co Rosja uważa za swoje historyczne terytoria przodków. Jest to elementarne i standardowe wyzwanie historyczne, przez które przeszło wiele narodów w całej swojej historii. Niektóre pozostały na politycznych mapach świata, w swoich państwach, podczas gdy inne zniknęły. Jedyną rzeczą, która odróżnia nas od poprzednich stuleci naszej historii, jest to, że pewne państwo ma broń jądrową" - konkluduje publicysta.

- Ukraina doskonale zdaje sobie sprawę, że wojna zakończy się negocjacjami. Dlatego jest przygotowywana i propagowana formuła pokojowa prezydenta Zełenskiego. Nasze stanowisko jest bardzo proste i jestem przekonany, że uzyska ono poparcie uczestników szczyt pokojowy w Szwajcarii w czerwcu 2024 r - powiedział sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO) Ołeksandr Łytwynenko. Dodał także, że Ukrainie potrzebny jest rozejm "nie na 2 lata", ale stabilny pokój na dekadę, który umożliwiłby rozwój Ukrainy".

Na te słowa zareagowała Moskwa. "Żadna 'formuła Zełenskiego' i oparte na niej zgromadzenia międzynarodowe nie będą dla reżimu w Kijowie sposobem na wyjście z impasu, a jedynie go zaostrzą" - napisała na Telegramie Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ. Dodała, że negocjacje "nie są skazane na porażkę", ale muszą się wiązać ze "żmudną pracą opartą na odpowiedzialności, świadomości realiów i poszanowania prawa międzynarodowego". "To determinacja i swoboda działania w imieniu własnego kraju, a nie własnego portfela czy interesów innych" - stwierdziła Zacharowa.

Jeśli wygra Trump, Ameryka po prostu zniknie. Nie będziemy mieli żadnej polityki zagranicznej, przez długi czas będziemy mieli chaos – powiedział portalowi Sestry.eu profesor historii na Uniwersytecie Yale, badacz Europy Środkowo-Wschodniej Timothy Snyder.

W wywiadzie amerykański historyk tłumaczy swoje zainteresowanie Ukrainą i wierzy, że może pomóc Ukraińcom dzięki swojej historycznej wizji. "To, czy dojdzie do jeszcze większej wojny, zależy od tego, czy Ukraina wygra. Jeśli tak, to nie sądzę, by było więcej wojen tego typu" – mówi.

Według badacza, dążenie Ukrainy do powrotu wszystkich swoich terytoriów jest rzeczą normalną, jednak w obecnych warunkach ich odzyskanie jest niemożliwe. Zdaniem Snydera, Zachód musi dać Kijowowi wszystko, czego ten kraj potrzebuje, a Ukraina musi się znaleźć w NATO. "Bardzo ważne jest, by posłuchać tego, co powiedział w Kijowie Anthony Blinken: że droga Ukrainy prowadzi do NATO. Nie mówił on jednak, że zostaniecie przyjęci w ciągu dwóch miesięcy" – mówił, nawiązując do zbliżającego się szczytu NATO w Waszyngtonie.

Amerykański historyk bardzo negatywnie patrzy na możliwe zwycięstwo Donalda Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA. "Najprostsza rzecz: jeśli wygra Trump, Ameryka po prostu zniknie. Zobaczycie nas robiących takie rzeczy jak Tbilisi w Kansas City, Majdan w Austin w Teksasie. Nie będziemy mieli żadnej polityki zagranicznej, przez długi czas będziemy mieli chaos. Aspiracje Trumpa są czymś, czego duża część amerykańskiego społeczeństwa nie będzie tolerować. Jeśli wygra, będzie próbował robić dziwne rzeczy. I w tym przypadku prawie nie ma znaczenia, co myśli o Ukrainie. Znikniemy z ekranów. Europa będzie musiała przejąć inicjatywę" – powiedział.

W wywiadzie Snyder odniósł się także do zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego w kontekście Ukrainy i tego, czego potrzebuje Kijów dla zakończenia wojny.

"Przede wszystkim musimy być cierpliwi. Ukraina nie wygra w tym roku i Rosja nie wygra w tym roku. Nikt nie wygra w tym roku. Po drugie, logistyka. To jest to, w czym Ukraińcy mieli rację: że wojny wygrywa się zasadniczo dzięki logistyce. Dlatego nie może być mostu w Cieśninie Kerczeńskiej. Ukraińcy powinni być w stanie zniszczyć rosyjską logistykę w promieniu 100, 200 kilometrów od własnych granic. I po trzecie, musimy mieć nadzieję, że rosyjski system polityczny się zmieni, że zostanie pokonany – co nie oznacza, że Ukraińcy fizycznie wypędzą każdego rosyjskiego żołnierza" – mówił amerykański historyk.

Sestry.eu to międzynarodowy magazyn internetowy dla kobiet, który wystartował we wrześniu ubiegłego roku. Serwis ma dwie wersje językowe: ukraińską i polską. Redaktor naczelną jest Maria Górska, ukraińska dziennikarka, znana m.in. z ukraińskiej telewizji Espreso, powstałej podczas ukraińskiego Majdanu. Trzon zespołu stanowią ukraińskie dziennikarki, które z powodu wojny musiały opuścić swoje domy i zamieszkać za granicą.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także